Jarosław Flis Jarosław Flis
238
BLOG

Wyrok na konstytucję

Jarosław Flis Jarosław Flis Polityka Obserwuj notkę 30

Jeśli Trybunał Konstytucyjny swoim wyrokiem przyznał komuś rację, to przede wszystkim krytykom obecnej konstytucji. Absurd pomysłu z dwuwładzą premier-prezydent jest teraz potwierdzony w majestacie prawa. Rola prezydenta – „głowy państwa” i „reprezentanta narodu” – w polityce zagranicznej sprowadza się do tego, że może owszem jeździć, gdzie chce, lecz ma mówić to, co mu każe premier. Na przykład taki, którego prezydent pokonał w bezpośredniej walce o głosy wyborców. Gdyby zatem ktoś nie wiedział, to za rok będziemy wybierać rzecznika rządu na arenie międzynarodowej, ewentualnie „narodowego turystę”, który polityki zagranicznej wcale nie współtworzy, tylko ma ją prezentować.
Swoją drogą ciekawe, co grozi prezydentowi w przypadku przekroczenia instrukcji rządu. Jeśli jest prawo, powinna być sankcja. Ministra, który przekroczy uprawnienia, premier może odwołać. Co jednak może zrobić z prezydentem? Pozostaje tu tylko osąd opinii publicznej i przyszłej woli wyborców. Jeśli prezydent czuje ich wsparcie (co w końcu jest bardzo subiektywne), nie ma żadnego sposobu, by przeciwdziałać tu żenującym zgrzytom. Łatwo sobie wyobrazić, jak wyglądałaby spolegliwość i współdziałanie prezydenta Tuska z premierem Kaczyńskim i minister Fotygą, gdyby na szczycie brukselskim w czerwcu 2007 role ułożyły się inaczej.
Odwoływanie się do dobrej woli i zachęcanie do współdziałania potwierdza tylko wadliwość rozwiązań prawnych. Po co nam instytucje, jeśli dobra wola wystarcza. Po co określać reguły pierwszeństwa na skrzyżowaniach – może wystarczy nawoływanie przez policję o kulturę jazdy. Jeśli zaś doszło do kolizji, to nie jest to niczyja wina, tylko przejaw obopólnego braku woli współdziałania.
Drugie kluczowe prezydenckie uprawnienie - weto - jest też kłopotem, chociaż mniejszym. Oznacza ono „tylko”, że prezydent jest „trzecią izbą” parlamentu – bez jego akceptacji można wprowadzić tylko takie prawo, które popiera w Sejmie większość 2/3. Ma więc większą władzę od Senatu, którego sprzeciw można odrzucić większością bezwzględną. Sprzeciw senackiej większości jest zatem tylko testem spójności większości sejmowej. Prezydent jest w procesie legislacyjnym izbą „jeszcze wyższą” – i to znacznie – gdyż jego sprzeciw wymaga większości innej jakościowo.
Dlaczego z ustawodawczą dwuwładzą jest mniejszy kłopot? Bo oznacza ona „tylko” tyranię status quo.Jeśli jakaś zmiana prawa nie wchodzi w życie, to po prostu pozostaje stare prawo. W przypadku władzy wykonawczej dwuwładza nieuchronnie prowadzi do chaosu – do wysyłania sprzecznych komunikatów, które są narzędziem takiej władzy. Ciekawe, czy w przypadku polityki zagranicznej prezydent powinien przedstawiać stanowisko rządu tylko na szczytach, czy też zawsze? Jeśli to drugie, to po czym poznać, że dana sprawa dotyczy spraw międzynarodowych, czy krajowych – np. tarcza antyrakietowa. Jeśli to pierwsze, to od którego momentu zaczyna się szczyt? Od jego zapowiedzi, od wejścia do samolotu, czy od wejścia na salę obrad? Tak czy owak – werdykt Trybunału w sprawie szczytów potwierdza dla mnie jedno – konstytucja wprowadziła nas na szczyty absurdu.

Nowości od blogera

Komentarze

Inne tematy w dziale Polityka