Jarosław Flis Jarosław Flis
90
BLOG

Praktyka prawyborów

Jarosław Flis Jarosław Flis Polityka Obserwuj notkę 5

Dla PO wybór pomiędzy Komorowskim a Sikorskim (inni już chyba się nie liczą) będzie na pewno trudny. Pojawiło się już hasło rozstrzygnięcia tej rywalizacji na drodze prawyborów. To skłania do uważnego przyjrzenia się tej procedurze. Diabeł tkwi tu w szczegółach, o czym za chwilę. Najpierw jednak warto zestawić argumenty za i przeciw, które pozostają w mocy, niezależnie od konkretnych rozwiązań.

ZA:
1) Prawybory są próbą dla kandydatów - wytrwałości, komunikatywności, radzenia sobie ze stresem. To sprzyja wybraniu lepszego kandydata (choć przecież nie tego gwarantuje).
2) Opinia publiczna ma więcej czasu, by oswoić się z kandydatem, zaś kandydat ma okazję do zapewnienia sobie pozytywnej obecności medialnej - zwycięski kandydat dostaje punkty za to pierwsze zwycięstwo.
3) Im szersze jest grono decydujących, tym powszechniejsze jest przekonanie, że wyłonienie kandydata nie jest wypadkową wewnątrzpartyjnych koterii, lecz "głosem obywateli", co pomaga w uzyskaniu zaufania społecznego.
4) Ideowy profil kandydata bardziej odpowiada oczekiwaniom partyjnej bazy, co sprzyja jej mobilizacji.

PRZECIW:
I) Kandydaci mogą wyjść z prawyborów nieźle poobijani. Konkurenci w wyborach powszechnych nie muszą się trudzić z wyszukiwaniem na nich haków - koledzy z własnej partii załatwiają to skuteczniej (jako ilustrację polecam film "Barwy kampanii" z Travoltą grającym Clintona - swoją drogą polski tytuł nie ma szansy na oddanie subtelności angielskiego tytułu "Primary Colors", oznaczającego jednocześnie "barwy prawyborów" i "czyste/podstawowe barwy").
II) Kandydaci muszę zużyć wiele sił i środków na pokonanie wewnątrzpartyjnego przeciwnika, co w większości wypadków oznacza docieranie do najwierniejszych wyborców swojej partii - ludzi, którzy i tak w wyborach powszechnych zagłosują na kandydata wystawionego przez tę partię, niezależnie od tego, kim by nie był. Tych środków może potem zabraknąć w decydującym starciu.
III) Partia może wyjść z takiej rywalizacji głęboko podzielona, ze szczerą niechęcią części własnych szeregów do zwycięskiego kandydata. Zmiana frontu z dnia na dzień nie zawsze się udaje a zawsze jest niezwykle trudna.
IV) Nie jest wykluczone, że w prawyborach wygra kandydat, który ma potem mniejsze szanse na zwycięstwo w wyborach powszechnych, bo jego profil ideowy odpowiada najtwardszemu elektoratowi partii, lecz zupełnie rozmija się z oczekiwaniami wahającego się wyborcy, który może przesądzić o wyniku.

Do tego dochodzi kilka "szczegółów", o których warto pamiętać:
A) W USA prawybory organizowane są najczęściej przez aparat państwa, nie zaś aparat partyjny. To pozwala nadać im prawdziwie masowy charakter i ogranicza możliwość manipulacji regułami celem wpływania na wynik. Zmniejsza też obawy, co do uczciwości.
B) Nie każde wybory nadają się do poprzedzenia ich prawyborami. W Polsce na postrzeganiu prawyborów przez klasę polityczną zaciążyło doświadczenie PO z roku 2001. Była to próba tyleż naiwnie pomyślana, co zupełnie nieadekwatna do problemu, jakim jest ustalanie kolejności na listach w warunkach wyborów proporcjonalnych z głosem preferencyjnym. To, że PO się wtedy nie posypała w drzazgi, jest doprawdy zadziwiające. Jednak wybór kandydata w wyborach prezydenckich jest decyzją całkowicie jednoznaczną i nadającą się do zaangażowania większego grona osób.
C) Nie jest wcale oczywiste, kogo zaangażować w taką decyzję. Czy tylko formalnych członków partii (jak, zdaje się, było w przypadku prawyborów we Francuskiej Partii Socjalistycznej), czy rejestrujących się wcześniej sympatyków (jak w większości amerykańskich stanów), czy wreszcie do ogółu wyborców (jak jest np. w Kalifornii). Każde z tych rozwiązań ma także swoje plusy i minusy, o czym przy innej okazji.
D) Absolutnie kluczowe  znaczenie ma wybór formuły wyborczej - zwykła większość, większość bezwzględna, dogrywka instant (głosowanie alternatywne) czy np. większość 40% z dogrywką na życzenie drugiego kandydata, stosowana w prawyborach Północnej Karoliny. Może się zdarzyć, że przy identycznych preferencjach głosujących, każda z tych metod da zwycięstwo innemu kandydatowi. Każde z rozwiązań ma swoje ograniczenia organizacyjne i inne wymagania względem zaangażowania głosującego.

Gdyby naprawdę chcieć to zrobić tak, by nie skończyło się to takim niesmakiem, jak w 2001 roku, rzecz wymaga bardzo dokładnego przemyślenia. O tyle trudnego, że znając już nazwiska kandydatów, nie sposób abstrahować od faktu, że każda decyzja co do formuły jednemu z nich jest na rękę, zaś drugiemu wbrew. Dlatego ciężko mi uwierzyć, że do tego dojdzie, choć druga taka okazja, by przełamać centralizm polskich partii, może się szybko nie powtórzyć.

PiS takiego dylematu jeśli idzie o prezydenta państwa najwyraźniej nie ma, choć w USA, na poziomie parlamentu, zdarzały się wypadki, gdy ktoś wewnątrz partii rzucał w prawyborach rękawicę urzędującemu kongresmanowi i wygrywał. Tym niemniej, gdyby faktycznie doszło do prawyborów w PO, nie ma wątpliwości, że pozostałe partie będą to obserwować z niezwykłą uwagą. Niezależnie od wszystkiego, każdą partię poza PO, na pewno czeka wybór kandydata na prezydenta przed kolejną próbą w 2015.  Dla PO oczywiście też nie jest to nieprawdopodobne.

 

PS. Ze względu na narciarski wyjazd z córką, nie mogłem od pewnego momentu brać udziału w dyskusji pod poprzednią notką. Po tygodniu nikt już pewnie tam nie zagląda, więc dwa komentarze tutaj:

@bufon i basia.basia - wielkie dzięki za dobre słowa, troskę i zachęty,

@autorytetopożeracz - do problemu roli eksperta postaram się wrócić przy najbliższej okazji, dziś natomiast mogę zadeklarować, że ogłaszanie, który z kandydatów moim zdaniem lepiej służy Polsce, na pewno nie mieści się w moim rozumieniu takiej roli - życzliwość żywię do różnych idei i rozwiązań, co jednak zupełnie nie musi się przekładać na sympatię dla osób, których preferencje nakładają się w tych sprawach z moimi.

 

Nowości od blogera

Komentarze

Inne tematy w dziale Polityka