Jarosław Flis Jarosław Flis
107
BLOG

W czyim oku Belka?

Jarosław Flis Jarosław Flis Polityka Obserwuj notkę 28

Rozwój sprawy Marka Belki, podobnie jak i jej kulisy,  są jednak znacznie bardziej wieloznaczne, niż to się wydawało tydzień temu, gdy pisałem poprzednią notkę. Nic (poza oficjalnymi wypowiedziami) nie wskazuje na to, by była to osobista inicjatywa Komorowskiego. W dzisiejszej rozmowie w Tok FM, dr Rafał Chwedoruk zwracał uwagę na doniesienia medialne, wedle których rzecz miała być uzgodniona przez Tuska z Kwaśniewskim. Zastanawiał się, dlaczego taką decyzję uzgadniają osoby, które formalnie nie mają z obsadzaniem stanowiska prezesa NBP nic wspólnego. Odpowiedź jest prosta - to suma dwóch zjawisk.
Po pierwsze, prezydent nie mianuje szefa banku centralnego, lecz tylko zgłasza jego kandydaturę. Ta zaś musi być zatwierdzona przez sejm. Nic więc dziwnego, że osoba, która jest rzeczywistym liderem największej partii w sejmie - głównej siły koalicji rządzącej (bardzo zdrowym zwyczajem pełniąca funkcję premiera) ma tu do powiedzenia więcej, niż to się może zdawać wyznawcom idei podmiotowości polskiego prezydenta. Nawet, jeśli ze względów marketingu politycznego, chcąc wyjść naprzeciw naiwnym oczekiwaniom względem kandydatów na prezydenta, musi udawać, że nie ma z tym nic wspólnego.
Po drugie, w sytuacji, gdy mniejsza z partii koalicji nie jest chętna do współpracy przy takim wyborze na tym etapie, pojawia się pokusa, by do rozgrywki włączyć jakąś część opozycji. Opozycji, na którą nie dość, że składają się dwie partie, to jeszcze jedna z nich jest ostro podzielona na dwie frakcje.  A frakcja opozycyjna w partii opozycyjnej ma za swego lidera osobę, która ze względów ustrojowych została wyautowana z formalnej polityki, choć przecież nie pozbawiona ambicji i wpływów.
Jednak ta misterna kombinacja nie musi wcale inicjatorom wyjść na dobre. Napieralski już sprawdził, jak to oceniają wyborcy SLD (tu link) i zapewne zagra na czas, upokarzając przy okazji swoją wewnętrzną opozycję. PiS i PSL nie mają żadnego powodu, by sobie odmówić przeczołgania Komorowskiego przed samymi wyborami. Sprawa może się więc skończyć jedynym pewnym efektem - podważeniem zaufania do PO i Komorowskiego zarówno ze strony PSL, jak i SLD oraz okazją do doniesień medialnych dalekich od początkowego zachwytu. Wiele wskazuje na to, że liderzy PO, chcąc przed wyborami wsadzić Belkę w oko Napieralskiego, wsadzili ją we własne. 
Jednak najciekawsze w całej sprawie jest to, jak też potoczy się wybór szefa NBP po wyborach. Czy Tusk, jeśli wygra Komorowski, podtrzyma kandydaturę Belki, który na tym stanowisku pewnie wiele razy zalezie za skórę rządowi? Czy Komorowski faktycznie przejmie "własność" tej inicjatywy, by otworzyć się na ludzi Kwaśniewskiego i osłabić Tuska? Czy wtedy wszyscy się na Belkę zgodzą?
I jeszcze ciekawsze - kogo zgłosi Kaczyński, jeśli wygra? Na czyje poparcie w sejmie licząc? Czy będzie dążył do zablokowania Belki, by znaleźć szefa NBP bardziej otwartego na współpracę z rządem? I to z którym rządem - obecnym (Donald Tusk przyklaśnie, wbrew liberalnym wyobrażeniom) czy wymarzonym, własnym, po wyborach 2011?
Przy okazji - wyniki głosowania nad kandydaturą Leszka Balcerowicza w roku 2000 - link. Warto to sobie uzmysłowić, pamiętając, który prezydent zgłosił tego kandydata.

Nowości od blogera

Komentarze

Inne tematy w dziale Polityka