Jarosław Flis Jarosław Flis
1277
BLOG

Czy rozkwitnie 100 okręgów?

Jarosław Flis Jarosław Flis Polityka Obserwuj notkę 18

Kodeks Wyborczy przebył ostatnią, prezydencką przeszkodę (nikt się nie spodziewał tu trudności). Można już uznać, że jesienne wybory do Senatu odbędą się na pewno w 100 okręgach. Czego możemy się spodziewać? Jeśli ktoś się spodziewa rewolucji, może dalej nie czytać. Dalej jest o tym, co byłoby, gdyby Polacy zagłosowali w tym roku jakoś tak, jak w poprzednim. Wiem, wiem - nie jest to łatwo przełożyć, ale jednak spróbuję. Na pewno nie będzie wyglądać to właśnie tak, jest to jednak najlepsze przybliżenie, jakim dysponujemy. To punkt wyjścia, niezależnie od możliwych zmian.
Można tu wykorzystać dwie podstawy - pierwszą turę wyborów prezydenckich lub wybory do sejmików. Można też je uśrednić. Generalne wyniki dla wszystkich trzech opcji można porównać w tabeli:
 
Jak widać, przy naszej geografii wyborczej, system może być odporny nawet na solidne wahnięcia poparcia. W przypadku PO - nawet na dziesięcioprocentowy spadek. To nie jest dla niego najlepszą rekomendacją. Odchylenia od proporcjonalności są większe od obecnego systemu, choć nie tak bardzo, jak to niektórzy się obawiali. Wyniki dla średniej z obu zeszłorocznych głosowań są identyczne dla tych z roku 2007. Są też jakoś zbieżne z obecnymi trendami (nawiasem mówiąc, przy takim poparciu dla czterech głównych partii, zgodnie z modelem Taagapery, piąta partia jest dokładnie na granicy progu wyborczego, co też jakoś pasuje do dzisiejszego obrazka).
Do dalszych symulacji przechodzi zatem opcja trzecia - średnia z wyników sejmikowych i I tury wyborów prezydenckich. Dla ułatwienia identyfikacji podałem dla każdego okręgu nazwę miasta - największego lub jakoś historycznie wyróżnionego. Warszawy, Krakowa, Łodzi i Wrocławia nie dzieliłem, bo to roboty dużo a korzyści znikome. Wszystkie dane dla połączonych okręgów.
W kolejnej tabeli można znaleźć zwycięzców w poszczególnych okręgach (szare tło) oraz dystans, jaki do nich mają pozostałe partie. Sama wysokość poparcia dla zwycięzcy została pominięta, bo tylko zaciemnia obraz. Margines zwycięstwa (angielski swing) ma tu kluczowe znaczenie. Wytłuszczono partię najbardziej zagrażającą zwycięzcy. W zdecydowanej większości jest to drugi z dwóch największych. Sytuacje, gdy na drugiej pozycji jest SLD lub PSL wyróżniono kolorem tła.

W Wielkie Brytanii okręgi dla każdej partii sortuje się według takiego marginesu, ustalając dla niej "target seats". Kolejne cztery tabele to takie zestawienie dla czterech partii. Dla PO i PiS okręgi z różnicą do 10%, dla SLD i PSL - po dziesięć.
  
  
    
Okręgi, w których SLD wygrało w wyborach sejmikowych to Gorzów, Konin i Włocławek. Wygląda na to, że im bardziej wyrównane poparcie dla PO i PiS, tym większa szansa kandydatów lewicy.
 
Okręgi, w których PSL wygrało w wyborach sejmikowych, to ta dziesiątka a także Biała Podlaska, Zamość, Skierniewice, Siedlce i Kielce.

Zapowiada się trochę niebanalnych wyścigów. Senatora Witczaka czeka nie lada wyzwanie - Kalisz na pierwszym miejscu listy i PiS, i SLD oraz na piątym w PSL. Można się spodziewać, że w kliku miejscach PO zrezygnuje z wystawiania własnych kandydatów, by zwiększyć szansę na zwycięstwo koalicjanta w tych miejscach, gdzie na własne zwycięstwo nie ma szans. Ciechanów, Pińczów i Ostrołęka są tu pierwsze w kolejce. Trudno się też spodziewać, by kandydaci na kandydatów PO walili tam do siedziby partii drzwiami i oknami.
Problemem może być to, że w drugą stronę taki manewr nie działa. Jak pokazały wybory prezydenckie (i parę innych sytuacji) wyborcy PSL mając do wyboru kandydata PO i PiS, wybierają tego drugiego. Stąd elementem porozumienia może być to, że w okręgach o wyrównanym poparciu dla PO i PiS, PSL będzie zachęcany do "ataku klonów" - wystawiania mocnych "pisopodobnych" kandydatów, by odebrać głosy konkurentowi PO.
To tylko próbka problemów, które zniechęcają mnie skutecznie do systemu FPTP. Manewry ponad głowami wyborców są w nim całkowicie racjonalnym zachowaniem, na które nawet najbardziej racjonalni wyborcy nie bardzo mogą sensownie zareagować. Np. Jeśli PiS walczy z PO, to z perspektywy tej pierwszej  partii im bardziej kandydat PSL ma poglądy zbieżne z PiS, tym więcej trzeba poświęcać uwagi rywalizacji z nim.
Problem drugi to bezpieczne okręgi - dla zobrazowania po pięć dla PO i PiS.
 
 
Walka z trzydziestoprocentową przewagą konkurencji może się udać tylko w przypadku totalnego zlekceważenia przeciwnika przez dominującą partię, lub też znów w wyniku "ataku klonów" - osłabienia dominującej siły przez jakiegoś kandydata zewnętrznego, o zbliżonym do niej profilu. On sam nie wygra, lecz daje szansę na zwycięstwo innej partii. Skąd jednak te inne partie mają wziąć sensownych chętnych do stawania w szranki przy tak mizernej szansie?
Generalnie - średni margines zwycięstwa wynosi 16%. w 29 okręgach jest on mniejszy niż 10% i tam możemy się spodziewać zażartych kampanii. W 27  okręgach jest większy niż 20%. Kiedyś amerykański dziennikarz ujął to tak - "o kampanii w bezpiecznych okręgach nie piszemy, bo tam nie ma o czym pisać". I przytoczył wypowiedź jednego z demokratycznych kongresmenów - "mnie mandatu mogłoby pozbawić tylko znalezienie w moim łóżku martwej kobiety albo żywego chłopca".
Jaka skala wyborczej zmienności będzie charakteryzować Polskę, o tym się dopiero przekonamy. Takie empiryczne dane będą potrzebne, by oddzielić racjonalne oceny od osobistych odczuć. Powyższe symulacje będą tu ważnym punktem odniesienia. Obiecuję do nich wrócić pod koniec roku.

Nowości od blogera

Komentarze

Inne tematy w dziale Polityka