Jarosław Flis Jarosław Flis
1760
BLOG

Tusk wystawia radykałów

Jarosław Flis Jarosław Flis Polityka Obserwuj notkę 32

Partia Umiarkowanego Postępu w Granicach Prawa - ten zamysł polityczny Tuska, przedstawiony w piątek wyraźną kreską, już w "łikęd" dowiódł swoich przewag. Reakcje Kaczyńskiego i Palikota pokazują, na jaki scenariusz zdarzeń premier może liczyć. Zachowanie opozycyjnych liderów jest w zasadzie racjonalne - poza tym, że powinni doczytać wcześniej jedną stronę w Wikipedii.
Do rzeczy. Ta notka - wyłamująca się poniekąd z ciągu analiz powyborczych - jest uzupełnieniem wypowiedzi, która pojawiła się dziś w GW:
Zdaniem politologa Jarosława Flisa tak ostre reakcje to efekt zapowiedzi Tuska, że PO będzie "szerokim centrum, od wrażliwości konserwatywnej po umiarkowanie lewicową". Kaczyński po rokoszu Zbigniewa Ziobry i jego zwolenników chce wyraźnie pokazać, że jest jedynym obrońcą Kościoła po prawej stronie. A Palikot walczy z SLD o lewicowych wyborców.
- Kaczyński robi z Tuska lewicowca, a Palikot szuka u niego Opus Dei, bo liczą, że tak szeroko rozciągnięty elektorat Platformy w końcu pęknie. Ale ta licytacja radykałów może umocnić wiarygodność PO w oczach centrolewicowego i centroprawicowego elektoratu - mówi "Gazecie" Flis.
Dokładniej oddawałoby moją myśl napisanie "licytacja o radykałów". Rzecz bowiem nie w tym, że Kaczyński i Palikot mówią coś, co oddala ich osobiście od środka sceny politycznej. Tusk najwyraźniej postanowił zdyskontować sytuację, gdy na obu skrzydłach ma po dwie partie opozycyjne.Całkowicie otwarcie deklarując swoją centrowość, wystawił na sprzedaż radykałów po obydwu stronach. Mówi - "weźcie ich sobie". Ma to wszystkie cechy sytuacji opisanej w teorii gier jako "Aukcja o dolara" . Jeśli wystawimy na licytację dolara a zadeklarowane kwoty będą musieli zapłacić obaj oferenci, logika zdarzeń każe im podbijać cenę aż do straty wszystkich pieniędzy, które mają. Zawsze bowiem opłaca się podbić stawkę o kolejnego centa, niż zostać z samymi stratami. 
Bardzo podobnie rzecz wygląda z zabieganiem o skrajny elektorat. Polityczne "opieranie się o ścianę" sprowadza się do przesyłania komunikatów "wyrazistych". Takie komunikaty są nie tylko kochane przez media, lecz także mile brzmią w uszach bardziej radykalnego wyborcy. Jego cieszy to, gdy się dopieka politycznym przeciwnikom. Lecz już w przypadku wyborcy umiarkowanego, efektem może być zniechęcenie. Nie bardzo mogąc liczyć na entuzjastów sprawności swoich rządów, Tusk liczy najwyraźniej na dopływ pod swój sztandar takich właśnie zniechęconych.
Takiemu zniechęceniu można zaradzić, rozpisując przekaz na głosy. Do walki o skrajnego wyborcę wysyłani są harcownicy, których wypowiedzi są równoważone przez polityków ze skrzydła umiarkowanego a nad balansem całości czuwa lider. Tak działa choćby CDU, gdzie przekaz Angeli Merkel jest jednak odmienny od tego, co mówi Erika Steinbach.
W przypadku PiS i RPl takiego manewru przeprowadzić się nie da. To ich liderzy są najtwardszymi fajterami o najbardziej niewyparzonym języku. To oni osobiście podejmują się licytacji o względy najtwardszego elektoratu, by nie dać go sobie odebrać przez Ziobrę czy Millera. Reszta ich partii co najwyżej powtarza za nimi, jeśli w ogóle ktoś na nią zwróci uwagę.
Jednoczesne demaskowanie jego skrajnej lewicowości i wtyk watykańskiego wywiadu w jego rządzie, to miód na serce Tuska. Cóż w końcu, jeśli nie wrogość Jarosława Kaczyńskiego, jest dla umiarkowanego lewicowca źródłem najbardziej wiarygodnego potwierdzenia, że nowy rząd jest bliski jego stanowisku. Cóż lepiej od wrogości Palikota przekona, że w nowym rządzie faktycznie jest reprezentowana konserwatywna wrażliwość. Jeśli Tuskowi uda się zachować jedność partii, taka zabawa może trwać latami.
Jednak to, że Tuska tak łatwo ogrywa opozycję z lewa i z prawa, wcale nie jest dobre dla naszej demokracji. To dla niej wielkie niebezpieczeństwo. Bez realnego zagrożenia stratą władzy, PO z PSL będą się nieuchronnie degenerować. Tylko oddech opozycji na plecach może na dłużej mobilizować rządzących. Trudno się jednak spodziewać, że premier zrezygnuje z przewagi, jaką mu daje splot osobowości jego oponentów i cech ich politycznego zaplecza. Przewagi, którą sam przez ostatnie lata wypracowywał. Jeśli ktoś z opozycji nie wyłamie się z logiki tej sytuacji, nie będzie w stanie nawet pogrozić Tuskowi palcem.

Nowości od blogera

Komentarze

Inne tematy w dziale Polityka