Jarosław Flis Jarosław Flis
1395
BLOG

Złudna rzeczywistość

Jarosław Flis Jarosław Flis Polityka Obserwuj notkę 13

Kilka uzupełnień, bo publicystyczna forma nie pozwalała na przedstawienie argumentów za tezą, że wypowiedzi Palikota odrywają się od rzeczywistości. Zeszłotygodniowy wywiad enfant terrible naszej polityki jest skarbnicą cytatów, które warto zestawić, by dostrzec ich generalny sens.
Plan polityczny JP jest bowiem niebanalny:
1) Wystarczy dzisiaj rozbić PSL. To łatwe, bo między Waldemarem Pawlakiem i Markiem Sawickim jest tyle nienawiści, że gdyby Sawicki zdecydował się na grę z Tuskiem, to zdetronizowałby Pawlaka. A wtedy: Jeśli teraz z koalicji odeszłoby PSL, które ma trzech ministrów, to nie zastępujmy ich nikim z PO czy Ruchu Palikota, ale weźmy fachowców...
Czyli Sawicki ma na spółkę z Tuskiem doprowadzić do usunięcia samego siebie ze stanowiska ministra rolnictwa i zdetronizować Pawlaka celem wyautowania się z koalicji. Aż dziw bierze, że sam na to nie wpadł, tak bardzo jest to kuszące.
2) Jestem zdecydowany stawiać na Kwaśniewskiego. On chce być patronem nowego obozu, ale nie ma w SLD aktywów, bo za nim nie wyjdzie np. 20 posłów z SLD. Jednak jego pozycja w kraju jest silna. To, czego Kwaśniewski nie jest w stanie, może przecież ktoś inny: A Tusk dobrałby jeszcze kilku posłów z SLD - my też byśmy go w wielu sprawach poparli - mógłby już dziś zrobić coś dobrego. I jeszcze: A gdyby Tuskowi udało się w kolejnych wyborach doprowadzić do tego, że w Sejmie nie byłoby ani SLD, ani PSL, wtedy moglibyśmy dokończyć transformację.
A wtedy:  Ja bym się nawet zgodził na to, żeby Kwaśniewski był twarzą tego wszystkiego, kandydatem tej grupy na premiera. Dla dobra sprawy wyrzekłbym się stanowiska szefa rządu i własnych ambicji.
Czyli Tusk ma rozbić nie tylko PSL ale i SLD (czego dotąd nie udało się osiągnąć Kwaśniewskiemu), zaś wszystko po to, żeby Palikot mógł odstąpić temu ostatniemu miejsce zwolnione przez Tuska. No, Tusk na pewno podejmie taki pomysł.
3) Z Komorowskim łączą mnie osobiste relacje, ale to nie znaczy, że w polityce jest między nami jakieś porozumienie. To jest prezydent konserwatywny, ja jestem lewicowo-liberalny.
Lewica powinna w tych wyborach wystawić takiego kandydata, który zogniskuje spór: lewica - prawica. Tak, by z jednej strony był kandydat PiS, Solidarnej Polski, konserwatystów, z drugiej zaś kandydat lewicy. Bez specjalnej skromności mogę powiedzieć, że takim kandydatem jestem tylko ja. Bo co: 70-letni Miller porwie ludzi?
A do tego: Tusk powinien (...) Pójść do Komorowskiego, postawić wódkę i powiedzieć mu, że to on, Komorowski, jest kandydatem Platformy na prezydenta na kolejną kadencję.
Bardzo to ładnie współgra z wynikami niedawnego sondażu prezydenckiego:
Bronisław Komorowski - 32%
Jarosław Kaczyński - 16%
Janusz Palikot - 10%
Zbigniew Ziobro - 7%
Leszek Miller - 6%
Wygląda na to, że na dziś "kandydat PiS, Solidarnej Polski, konserwatystów",  mógłby potencjalnie liczyć na 55% poparcia (tylko drobny problem - kto z tej trójki ma nim ostatecznie zostać?), zaś kandydat lewicy na 16%, czyli nawet nie jedną trzecią z tego. Do tego JP ma nad "starszym panem" z SLD przewagę 4% - rzeczywiście porywającą. Jednak nawet z poparciem wyborców, którzy dziś wolą Millera, dopiero zrównuje się z Jarosławem Kaczyńskim, którego w ostatnim sondażu pozbawił pozycji lidera w rankingu braku zaufania społecznego.
Cóż - do tej pory JP uczynił swoim głównym atutem przekraczanie norm w dziedzinie tego, co obyczajne czy etyczne. To się w oczach sympatyków nazywało "szczerość". Dziś to już chyba nie wystarcza do przykucia uwagi mediów, choćby i najbardziej przychylnie nastawionych. Przyszedł czas na przekraczanie granic zdrowego rozsądku. Zapewne w oczach zwolenników będzie to po prostu "wyobraźnia". Dla wielu pewnie nawet "skuteczność" - w końcu wszystkie te dywagacje zostały opublikowane w poczytnym medium. Lecz co tam - irlandzkie porzekadło mówi, że rzeczywistość to jest złudzenie, powstające w wyniku niedoboru alkoholu we krwi...

Nowości od blogera

Komentarze

Inne tematy w dziale Polityka