Jarosław Flis Jarosław Flis
134
BLOG

Jeszcze o senacie

Jarosław Flis Jarosław Flis Polityka Obserwuj notkę 14

Remigiusz Okraska zwrócił uwagę na propozycje PSL w sprawie senatu (http://obywatel.salon24.pl/81768,index.html). Przy okazji omawiania dzisiejszej sytuacji senatorów, przedstawił tezę, że "Kandydaci do tej izby są w coraz większym stopniu poddani przy wyborach regułom >gwiazdorskim<".

Chciałbym nieco skorygować wyobrażenia o wybieraniu senatu. Korelacja pomiędzy poparciem kandydata do senatu a poparciem, jakie ma jego partia w danym okręgu, wynosi 0,891 (dla czterech głównych partii). Oznacza to, że wpływ identyfikacji partyjnej jest przemożny.

Owszem, jest kilka przypadków, gdy osoby znane są w stanie przyciągnąć znacząco większą uwagę wyborców, jednakże tylko wtedy, gdy są wystawione przez wygrywające partie. Elementem zakłócającym jest tu głosowanie blokowe, które ma kilka niebanalnych konsekwencji - pisałem o tym przy okazji wyborów uzupełniających.

Modelowym przypadkiem jest tu nasz jedyny senator wybrany jako niezależny - Włodzimierz Cimoszewicz. Mógł on zdobyć mandat, gdyż zarówno LiD, jak PO i PSL, wystawiły w okręgu podlaskim po dwóch kandydatów. Nie dlatego, że chciały go poprzeć, tylko dlatego, że to jest racjonalna strategia w okręgu zdominowanym przez PiS. Co drugi-trzeci wyborca nie wykorzystuje wszystkich swoich głosów w wyborach do senatu. Do tego kilka procent dzieli głosy, by dać wyraz swoim ideowym wahaniom lub terytorialnej tożsamości. Powoduje to, że głosy na kandydatów danej partii ulegają nieuchronnemu rozproszeniu. Zmniejszenie liczby kandydatów przeciwdziała takiemu rozproszeniu głosów. Jednak to, co racjonalne dla partii, pozostawia średnio lojalnemu wyborcy wolny trzeci głos. Formalnie niezależny (choć będący członkiem SLD) Cimoszewicz, mógł zebrać takie trzecie głosy elektoratu trzech partii opozycyjnych względem PiS. Nie było tych głosów mało. Na te trzy partie padło w wyborach do sejmu łącznie 56%. Nawet jeśli co trzeci z nich zrezygnował z oddania trzeciego głosu, pozostaje ciągle 38% "krzyżyków" do zagospodarowania. Włodzimierz Cimoszewicz zdobył poparcie w wysokości... 38%. Nie odbierając niczego jego pozycji w regionie, nie sposób zignorować faktu, że jego sukces byłby zdecydowanie mniej prawdopodobny w jakimkolwiek innym systemie.

Znamiennym przypadkiem jest tu fakt, że mandat w okręgu krakowskim zdobył kandydat PiS Zbigniew Cichoń, nikomu w zasadzie nieznany adwokat z Wieliczki, nie zdobył go zaś Ryszard Legutko, urzędujący ówcześnie minister edukacji. Rzecz w tym, że od częstej obecności w mediach większe znaczenie ma w wyborach do senatu to, na jaką literę ma się nazwisko. Kolejni kandydaci tej samej partii dostają średnio o 8% mniej głosów.

Nowości od blogera

Komentarze

Inne tematy w dziale Polityka