Jarosław Flis Jarosław Flis
1094
BLOG

Nieważny Głos i Los Atlantydy - Poszukiwacze Zag. Ćwiartki 5

Jarosław Flis Jarosław Flis Polityka Obserwuj notkę 12

To jest notka poświęcona nieważnym głosom na Mazowszu, które tyle uwagi przyciągnęły w niedawnej kampanii wyborczej. Jest kontynuacją cyklu zapoczątkowanego jeszcze po zeszłorocznych wyborach samorządowych. Co było w poprzednich odcinkach, można sprawdzić tu.
Na początek jednak coś bardziej aktualnego, ze sprawą zaś związanego. Otóż w jednym z przebojów antyputinowskich protestów w Rosji - Nasz Durdom* głosuje na wszystkich - jest taki obrazek:
  
Jeśli ktoś nie zna cyrylicy, to musi sobie posłuchać utworu, by sprawdzić, co artysta chciał tu powiedzieć. Kto zna, może zwrócić uwagę, że taki napis rodzi pewien problem polityczno-prawny. Wcale nie teoretyczny. Pewien ukraiński stypendysta opowiadał mi niedawno, jak to w czasie wyborów 2004 roku zasiadał w komisji wyborczej. Komisja wydobyła z urny kartę, na której w kratce, przy nazwisku obecnego prezydenta Ukrainy, napisane było to właśnie słowo, u naszych wschodnich sąsiadów trzyliterowe, zaczynające się od "x". Po gorącej dyskusji komisja uznała, że głos jest ważny, bo nie jej rolą jest domyślanie się, jak wyborca ocenia kandydata, przy którym stawia swój krzyżyk.
Co to ma wspólnego z Mazowszem, poza oczywiście podejrzeniami o oszustwa wyborcze, które formułowane są tam i tu? Istotą odkrycia, dokonanego przez prof. Przemysława Śleszyńskiego, jest fakt, że na Mazowszu procent głosów błędnie skreślonych jest jakościowo wyższy, niż w innych województwach. Na jego mapce wygląda to tak:
  
Jest się czym niepokoić. Gdy przed dwoma miesiącami pisałem o tym na wyborczym blogu, nie miałem ani możliwości szczegółowej analizy danych, ani wiedzy o prawnych niuansach. Dopiero później zdobyłem wytyczne KBW, które naprowadzają na jeden z tropów w sprawie Nieważnego Głosu. Wytyczne te brzmią tak:
Wszelkie znaki, wykreślenia, przekreślenia, w tym również i znak "x" postawiony przez wyborcę poza przeznaczoną na to kratką, traktuje się jakodopiski, które nie wpływają na ważność głosu. Natomiast wszelkie znaki graficzne naniesione w obrębie kratki, w tym w szczególności zamazanie kratki, przekreślenie znaku w kratce itp. powodują nieważność głosu
Co to oznacza w praktyce? W zasadzie, jeśli ktoś zrobi na karcie do głosowania ogólny zygzak, czy jakiś inny znak graficzny wyrażający jego niezadowolenie, klasyfikacja takiego głosu zależna jest od rozmiaru i położenia takiego znaku. Jeśli nie zawadza on o kratki do głosowania, to głos jest głosem pustym. Jeśli zawadza - jest głosem błędnym. Ponieważ jednak klasyfikacja nieważnych głosów na dwa rodzaje jest dla członków komisji sprawą o niskiej wadze, trudno się tu spodziewać jakiejś szczególnej troski o trafność takiego rozstrzygnięcia.
Warto zatem sprawdzić, jaki jest udział głosów błędnych a jaki pustych w łącznej liczbie głosów nieważnych. Najpierw jednak trzeba zniwelować wpływ dwóch niezwykle istotnych czynników. Pierwszym z nich jest występowanie w Polsce trzech grup wyborców - medialnych, lokalnych i totalnych. Medialni to ci, którzy głosują w wyborach ogólnokrajowych, zaś w wyborach samorządowych już nie. Lokalni - odwrotnie. Wyborcy totalni głosują i w jednych, i w drugich. Jak duży to jest problem, można zobaczyć na wykresie. Na osi poziomej zaznaczono frekwencję w gminie w wyborach sejmowych 2007. Na osi pionowej - zmianę frekwencji pomiędzy tymi wyborami a wyborami samorządowymi 2010.
  
Generalnie - im wyższa jest frekwencja w wyborach sejmowych, tym bardziej spada w samorządowych. Tam, gdzie w sejmowych jest niska - najczęściej w samorządowych rośnie. Czasami nawet dwukrotnie. To przede wszystkim gminy wiejskie. Te z największymi spadkami - to miasta.
Jak takie skoki frekwencji mają się do nieważnych głosów? Bardzo. Pokazuje to wykres:
  
Średnio co czwarty wyborca lokalny oddaje w wyborach do sejmiku nieważny głos. Z tego samego powodu, dla którego nie idzie w ogóle do wyborów sejmowych - bo nie wierzy, że jego głos cokolwiek znaczy. Co jednak go w tym utwierdza? Szansa wyboru "swojego" przedstawiciela. Ta zaś jest pochodną liczebności sejmików. Liczebność niby podąża za liczbą ludności, lecz nie jest to zależność liniowa.  Efekty można zobaczyć na mapie, na której zaznaczono liczbę mieszkańców przypadających na jednego radnego sejmiku. 
Tu Mazowsze jest znów ciemną plamą. Nie będę już zanudzał wynikami analizy regresji. Jest jednak zależnością bezsporną (istotność 0,000), że każdy dodatkowy radny przypadający na 100 tysięcy mieszkańców zmniejsza liczbę nieważnych głosów w wyborach do sejmiku o 3%. To zmiana niezależna od charakteru gminy.
Obydwa te czynniki - liczba wyborców lokalnych oraz "gęstość" radnych - krzyżują się ze sobą. Dopiero ich uwzględnienie pozwala poszukać odpowiedzi na pytanie, czy czasem aby w różnych województwach nie interpretowano odmiennie jakiegoś rodzaju głosowania.
Znów stosując analizę regresji stworzyłem dla gmin wiejskich trzech sąsiadujących województw, różniących się zasadniczo "gęstością radnych", lecz o podobnych tradycjach historycznych - Mazowsza, Łódzkiego i Świętokrzyskiego - model wyjaśniający liczbę głosów pustych oraz - oddzielnie - błędnych. Potem znalazłem sześć gmin, które te modele obrazują (choć nie idealnie). W trzech z nich frekwencja wzrosła o 10%, w trzech - o 22%. Co z tego wyszło?
 

Widać tu, jak wielkość województwa (czyli gęstość radnych) oraz wzrost frekwencji, wpływają na łączną liczbę nieważnych głosów. Widać też jednak, że na Mazowszu proporcje głosów błędnych i pustych są tu zupełnie inne, choć logika w przypadku ich sumy jest taka sama.
Jeśli chodzi o problem interpretacji przepisów, to rzecz jest bardzo łatwa do sprawdzenia. Wystarczy przebadać głosy oddane na Mazowszu i porównać je z głosami z sąsiednich województw. Dobrze byłoby, by PKW takie sprawdzenie podjęła - troski o wiarygodność systemu wyborczego nigdy dość. Nawet jeśli co bardziej krewcy uczestnicy życia politycznego są skłonni natychmiast wyciągać najdalej idące wnioski. Robienie wszystkiego na odwrót niż oni, jest zwykłą głupotą.
Mnie jednak najbardziej niepokoi coś zupełnie innego. Czy cały ten system nie jest oparty na oszustwie? Dlaczego ludzie, którzy już fatygują się do wyborów, nie wierzą, że jest sens głosować na kandydatów do ciał o szerszej skali działania? To wymaga poważnych badań i taką myśl zgłaszałem w poniedziałek na spotkaniu w Fundacji Batorego. Mam tu swoje hipotezy i będę je w przyszłości przedstawiał.
Dodatkowo widać, że oszczędzanie na liczbie radnych, może oznaczać podcinanie aktywności obywatelskiej.  Nie chodzi o to, by mieć w każdym województwie kilkusetosobowy parlament. Jednak fakt, że na Mazowszu łatwiej zostać posłem, niż radnym województwa, nie jest normalny.
Mało jest osób zadowolonych z aktywności obywatelskiej Polaków, mierzonej choćby frekwencją. Wyborcy lokalni mogą być tu tajną bronią, gdyby znaleźć sposób na ich aktywizację, lub choćby powstrzymać ich zniechęcanie. Dziś jednak ich głos tonie w mętnych wodach obecnych ordynacji. Wraz z nimi - niczym mityczna Atlantyda - zapada się więź - i ta obywatelska, i narodowa. 

* To śliczne rosyjskie słowo oznaczające "dom wariatów"

Nowości od blogera

Komentarze

Inne tematy w dziale Polityka